No to zaczynamy! Ze Szczecina wyruszyliśmy w piątek 13-go. Nie z przesądami, tylko z pełnym bagażnikiem, pchełką i planem: kierunek Dania, dokładnie Kopenhaga, potem kilka dni w Malmö. Camping z widokiem, rowery, slow life. Tak miało być.

Pierwszy nocleg zaplanowaliśmy tuż przy granicy z Danią, na Seecamping BUM w miejscowości Borgdorf-Seedorf. Spokojny, uporządkowany, niemiecki do bólu – czyli dokładnie taki, jakiego potrzebowaliśmy po całym dniu jazdy. Recenzję tego campingu możecie przeczytać tutaj:
Rano pogoda dopisywała, kawa smakowała najlepiej, a przed nami był tylko most i Dania. Niestety, nad Wielkim Bełtem czekała nas niespodzianka: zakaz wjazdu dla samochodów z lekkimi przyczepkami (do 750 kg) z powodu silnego wiatru. A że nasza „Pchełka” właśnie tyle waży – zostaliśmy zatrzymani. Nikt nie potrafił powiedzieć, czy zakaz potrwa godzinę czy trzy dni. Decyzja musiała zapaść szybko.

Zmieniamy kierunek. Jedziemy do Holandii.
To jeden z tych momentów, w których docenia się brak rezerwacji, sztywnych planów i zbyt wielu oczekiwań. Po prostu: nawigacja – ON, plan B – aktywowany.

Nocleg po drodze i test namiotu Dometic Rarotonga 4×4
Tego samego dnia nie udało nam się dotrzeć aż do Holandii. Zatrzymaliśmy się więc na Campsite Heidesee Holdorf, który – podobnie jak Seecamping – sprawdził się idealnie jako przystanek tranzytowy. Spokojny, z dobrym jedzeniem i czystą łazienką. Recenzja tutaj:
Podczas tych dwóch nocy testowaliśmy też nasz namiot Dometic Rarotonga 4×4 – rozwiązanie, którego długo szukaliśmy: kompaktowy, szybki w rozkładaniu, a jednocześnie wygodny na krótki postój. Świetnie sprawdził się w trasie – więcej przeczytacie w naszej recenzji tutaj:
Obelink – obowiązkowy przystanek każdego namiotowca!
Po dwóch dniach jazdy dotarliśmy do Holandii. Ale zanim dojechaliśmy na camping, zrobiliśmy obowiązkowy postój – Obelink w Winterswijk, czyli mekka wszystkich miłośników campingu.
To nie jest sklep. To stan umysłu.
Mieliśmy krótką listę: płyny do toalety, podnóżek, kilka drobiazgów… Wyszliśmy po trzech godzinach, przekonani, że spędziliśmy tam zaledwie pół godziny 😅 Czas płynie tam inaczej – ostrzegamy!
Camping Maaldrift – holenderska baza z potencjałem
Z Obelinka do Camping Maaldrift w Wassenaar dojechaliśmy już w niecałe dwie godziny. Przy wyborze kierowaliśmy się opiniami… i dostępnością miejsc 😉 Okazało się, że w tym czasie Amsterdam obchodził swoje 750-lecie, z mnóstwem koncertów i imprez, a w pobliskiej Hadze trwały przygotowania do szczytu NATO. Choć sami polityków nie spotkaliśmy, to na campingach pojawiły się grupy aktywistów, więc znalezienie wolnej parceli w regionie graniczyło z cudem.
Maaldrift jednak nas uratował – spokojna atmosfera, dobry dojazd i świetne położenie. Idealna baza wypadowa.
Amsterdam, Delft, Gouda, Rotterdam i… Haga – czyli nasze miastowe TOP (i FLOP)
Z campingu ruszaliśmy na jednodniowe wypady po okolicy. Odwiedziliśmy:
- Amsterdam – klasyka. Piękne widoki, kanały, tętniące życie, ale też spory tłum i hałas. Kilka godzin i wystarczy.
- Delft i Gouda – spokojniejsze, bardzo przyjemne, z urokiem małego miasta i mnóstwem klimatu.
- Rotterdam – nowoczesny, surowy, trochę jak nie-Holandia. Bez żalu usunęlibyśmy go z listy „must see”.
- Haga – największe zaskoczenie i absolutny faworyt. Elegancka, przestrzenna, z duszą. To miasto, do którego z chęcią wrócimy – bez pośpiechu, na dłużej.
Vrijbuiter i wentylator, który odmienił nasze noce
Przy okazji wizyty w mieście Gouda (tak, tym od sera – ale nie tylko!), zajrzeliśmy jeszcze do sklepu Vrijbuiter – dobrze zaopatrzonego outdoorowego raju, który zna chyba każdy holenderski miłośnik campingów. To miejsce mniej znane niż Obelink, ale równie wciągające – z bardziej butikowym klimatem i wieloma pomysłowymi gadżetami.
I właśnie tam… wypatrzyliśmy turystyczny wentylator sufitowy – mały, lekki, zasilany z gniazdka 230V, który można powiesić w namiocie niczym żyrandol. Trochę wyglądał jak zabawka, ale po pierwszym użyciu jesteśmy absolutnie zachwyceni. Cisza, lekki powiew nad głowami, zero duchoty – noc w namiocie nagle stała się komfortowa nawet w ciepłe wieczory. Więcej o tym cudeńku opowiemy w osobnym wpisie (i pokażemy na filmie!), ale już teraz – ogromna rekomendacja!













































Jeszcze wizyta w Outdoor XL
Będąc w tej okolicy, nie mogliśmy nie zajrzeć też do Outdoor XL – drugiego co do wielkości sklepu outdoorowego w Holandii. Choć powierzchniowo mniejszy od Obelinka, nadal robi ogromne wrażenie. Asortyment jest bardzo dobrze przemyślany – mniej przypadkowych produktów, za to sporo nowości i innowacyjnych rozwiązań, których wcześniej nie widzieliśmy nigdzie indziej.
Mnóstwo inspiracji do przemyślenia, co można jeszcze usprawnić w swoim własnym zestawie campingowym – od systemów przechowywania, przez oświetlenie, aż po meble i rozwiązania do gotowania w plenerze. Część rzeczy już mamy na liście „do sprawdzenia w praktyce”.























Holandia – warto wracać, ale…
To nie nasz pierwszy raz w Holandii. Byliśmy tu już w 2019 roku – też z namiotem. Wiemy, że to kraj wart odwiedzenia, pełen rowerów, śledzi w bułce i niespodzianek pogodowych. Zjeść bułkę ze śledziem to dla Łukasza obowiązek – bez tego dzień się nie liczy 😉
Ale jeśli mamy być szczerzy – na dłuższe pobyty zdecydowanie wolimy cieplejsze klimaty, bliżej południa Europy. Choć Holandia ma swój urok, to jednak słońce w Hiszpanii czy Włoszech działa na nas bardziej kojąco niż holenderski wiatr z deszczem.
Zmiana planów vol. 2 – czas na szybki powrót do Polski
Podczas naszego pobytu okazało się, że musimy na chwilę wrócić do Polski. Tylko na dwa dni, ale jednak – znów korekta planów.
Decyzja: zostajemy na campingu Maaldrift do niedzieli, 22 czerwca, a następnie ruszamy w kierunku Paryża – na dobrze już nam znany Camping des Rives de Paris, gdzie spędziliśmy dwa tygodnie na przełomie lipca i sierpnia 2024, podczas Igrzysk Olimpijskich. Fajnie tam było.
Bilety na samolot do Polski już kupione. Trzymajcie kciuki, żeby tym razem obyło się bez niespodzianek.
To dopiero początek naszej przygody z SummerTrip2025, a już tyle się wydarzyło – nieplanowane zwroty akcji, nowe miejsca, zmiany kierunków i garść porządnych testów sprzętu w terenie. A najlepsze dopiero przed nami!
Jeśli macie ochotę towarzyszyć nam w tej podróży, zaglądajcie tu regularnie – co tydzień wrzucamy nowy rozdział z trasy, relacje z campingów, miasta warte (i mniej warte) odwiedzenia, a także sprzęt, który się sprawdza… albo kompletnie nie.
Do zobaczenia w kolejnym wpisie – tym razem już z okolic Paryża!