SummerTrip2025 – rozdział 3: Między Le Mans a Pampeluną – tydzień pełen zwrotów akcji [ZDJĘCIA+VIDEO]

by Kaja Makowska

Atlantyk, sól na ustach i Kraj Basków, którego nie udało się poznać [29.07.2025-7.07.2025]

Po tygodniu spędzonym w Paryżu – pełnym spacerów po brukowanych uliczkach, chwil zachwytu i krótkiego wypadu do Polski – ruszyliśmy dalej w kierunku zachodniego wybrzeża Francji. Przed nami kolejny etap podróży, który miał przynieść mnóstwo wrażeń – i, jak się okazało, przyniósł ich więcej, niż się spodziewaliśmy.

🚗 Le Mans – chwila dumy i oddech motorsportu

Trasa na nasz kolejny camping prowadziła przez Le Mans – miasto-symbol, które jeszcze dwa tygodnie wcześniej gościło 24-godzinny wyścig. Dla nas nie była to zwykła miejscowość – to tutaj Robert Kubica kilkanaście dni wcześniej sięgnął po zwycięstwo, a my – choć tylko na chwilę – chcieliśmy stanąć w miejscu, gdzie unosił się zapach benzyny, emocji i sportowej chwały. Symboliczny przystanek, który dodał energii na dalszą drogę.

Chadotel Les Écureuils – cisza, zieleń i błękit basenów

Gdy dotarliśmy do miejscowości Saint-Hilaire-de-Riez, od razu poczuliśmy, że znaleźliśmy się w odpowiednim miejscu. Camping Chadotel Les Écureuils powitał nas spokojem, zielenią i upragnionym cieniem. Bez problemu znaleźliśmy piękną, przestronną parcelę – z prywatnością i odrobiną cienia, czyli tym, co podczas letnich wyjazdów pod namiot cenimy najbardziej.

Ale to, co czyni ten camping naprawdę wyjątkowym, to kompleks basenowy. Otwarty, duży basen o głębokości do 1,6 m, zjeżdżalnie, jacuzzi, strefa dla najmłodszych oraz zadaszony, podgrzewany basen – idealny na poranne pluskanie. Wokół leżaki, ratownicy czuwający nad bezpieczeństwem i przyjazna atmosfera. Czuć było, że tu naprawdę można odpocząć.

Codzienność z uśmiechem

Pierwsze dni upłynęły pod znakiem pracy i cieszenia się prostymi przyjemnościami – rozmowy przy kawie, relaks w jacuzzi, spacery nad ocean, chłodne wieczory z serialem i odkrywanie okolic.

We wtorek trafiliśmy do dużego marketu campingowego Latour, gdzie można było dostać naprawdę ciekawe rzeczy – łącznie z narożną szafką, jakiej wcześniej nigdy nie widzieliśmy! Później krótki spacer po Pornic – trafiliśmy akurat na odpływ i odsłonięte dno zrobiło na nas ogromne wrażenie.

W środę wybraliśmy się do Nantes – miasta dużego, tętniącego życiem, ale jakoś nie udało nam się złapać z nim wspólnego rytmu. Być może to kwestia pogody – gorące powietrze dawało się we znaki, a ciało i głowa potrzebowały jeszcze czasu, by dostroić się do letniego klimatu zachodniej Francji.

🌊 Île de Noirmoutier – wyspa, która pachnie solą

Prawdziwa perełka czekała na nas w piątek – wycieczka na Île de Noirmoutier, jedną z największych atrakcji tej części kraju. Dotarcie tam samo w sobie było przygodą – udało nam się przejechać słynną drogą Le Passage du Gois, która dwa razy dziennie znika pod wodą. Przejechaliśmy ją podczas odpływu – emocje były ogromne!

Na wyspie odkryliśmy pola solne, których widok naprawdę zapiera dech w piersiach. Po raz pierwszy widzieliśmy cały proces odparowywania wody i zbioru soli – surowej, naturalnej, lśniącej w słońcu. Spacerując po wyspie, spotkaliśmy też słynne osły w pasiastych derkach, chroniące je przed słońcem i owadami – prawdziwy lokalny koloryt.

🧳 Decyzja o zmianie kierunku

Sobota była dniem pakowania i decyzji – uznaliśmy, że czas zakończyć francuski etap wyprawy i ruszyć w stronę Hiszpanii. Tęskniliśmy za lokalnymi smakami – tortillą de patatas, gazpacho i churrosami, ale też za hiszpańską pogodą, gwarą i stylem życia.

Arbizu Camping – piękny sen przerwany krzykiem

Wieczorem dotarliśmy na Arbizu Camping, położony w połowie drogi między San Sebastián a Pampeluną. Od dawna marzyliśmy o odwiedzeniu Kraju Basków – byliśmy pełni planów, oczekiwań i radości na myśl o odkrywaniu tego regionu.

Po przyjeździe wszystko zapowiadało się bardzo spokojnie. Rozstawiliśmy namiot i szykowaliśmy się na tydzień wspaniałych wrażeń. Już pierwszej nocy zauważyliśmy jednak, że w sąsiedztwie pola namiotowego, w domkach mobilnych, przebywa młodzież z obozu – grupa w wieku 12–14 lat. Po północy zaczęli biegać po terenie i świecić latarkami po namiotach, ale zmęczenie wygrało – poszliśmy spać.

W niedzielę większość sąsiadów zniknęła. Na polu zostaliśmy praktycznie sami. Wieczorem wróciliśmy ze zwiedzania Pampeluny i San Sebastián – i wtedy zaczęło się na dobre. Młodzież bez nadzoru biegała po całym terenie, jedna z dziewczyn wpadła prosto na nasz namiot, mimo że był jedyny w tej części campingu. Zgłosiliśmy sytuację w recepcji, ale interwencja nie przyniosła efektu.

Po północy było już naprawdę źle – na pobliskiej trawie rozpoczął się występ z mikrofonami i głośnikami. Szukaliśmy kogoś z obsługi, ale nikt już nie pracował. Przed pierwszą w nocy udaliśmy się do opiekunów i zapowiedzieliśmy, że jeśli nie będzie ciszy, wezwiemy policję. Zadziałało – w kilka minut wszystko ucichło.

Rano postanowiliśmy, że nie zostajemy tu ani dnia dłużej. Obawialiśmy się, że nie odzyskamy pieniędzy, ale właściciel campingu zareagował ze zrozumieniem i zwrócił opłatę za niewykorzystane noce.

Szkoda, bo miejsce miało potencjał. Ale tym razem spokój nie był nam pisany. Dlatego ruszyliśmy dalej – w stronę Madrytu, z nadzieją na więcej ciszy, więcej klimatu i… mniej karaoke o pierwszej w nocy.

Pampeluna? Nie tym razem. San Sebastian? Zdecydowanie tak!
W Pampelunie spędziliśmy zaledwie godzinę – trafiliśmy akurat na rozpoczęcie słynnego święta San Fermín, znanego z ulicznych gonitw z bykami i wieczornych korrid. Całe miasto było wówczas ubrane na biało, a na szyjach Hiszpanów nie mogło zabraknąć czerwonych chust – to tradycyjny strój uczestników tego wydarzenia. Choć atmosfera była niewątpliwie intensywna, a ulice wypełnione po brzegi świętującymi ludźmi, dla nas to nie był dobry moment na zwiedzanie. Jesteśmy przeciwni męczeniu zwierząt i nie chcieliśmy być częścią tej tradycji, dlatego po krótkim spacerze wyjechaliśmy z miasta. Na szczęście San Sebastián przywitało nas już zupełnie innym klimatem.

🎯 Kierunek Madryt – nowe nadzieje

W poniedziałek z samego rana wyruszyliśmy w stronę Madrytu. Nasz kolejny przystanek odkryliśmy dzięki Alicji i Łukaszowi z kanału “To na szlak”, którzy polecali camping w tej okolicy po własnych doświadczeniach. Czy okazał się dobrym wyborem? Czy odnaleźliśmy tam spokój? O tym przeczytacie w kolejnym odcinku naszej relacji z SummerTrip 2025.

Do przeczytania w części czwartej!

Nasz namiotowy zestaw wyjazdowy